środa, 10 grudnia 2014

Środki halucynogenne w Mezoameryce

Rytualne zażywanie najróżniejszych substancji halucynogennych było szeroko praktykowane na ziemiach Mezoameryki, przede wszystkim w celu kontaktu ze światem nadprzyrodzonym. W Meksyku do dziś spotykamy wiele roślin wykazujących właściwości psychoaktywne. W czasach prekolumbijskich były one uważane za „rośliny boskie”. Bernardino de Sahagún, w Księdze XI swojej Historia de las cosas de Nueva España (dziele znanym też jako Kodeks Florentyński) nie tylko wymienia najważniejsze z tych roślin, ale opisuje również efekty ich działania. Najbardziej znane było pnącze Rivea corymbosa, którego ziarna zwano ololiuhqui w języku nahuatl. Zdaniem zakonnika zawarte w roślinie substancje wprowadzały osoby w stan letargu i apatii, wywoływały wizje, upajały i doprowadzały do szaleństwa. Takie samo określenie odnosiło się prawdopodobnie także do innej rośliny powojowatej – Ipomea violacea, zawierającej również alkaloidy o działaniu psychoaktywnym.

Ololiuhqui (Kodeks Florentyński)
Podobne skutki, upojenie i szaleństwo, a także nadmierną pobudliwość i halucynacje, wywoływała roślina tlápatl, znana u nas jako Bieluń dziędzierzawa (Datura stramonium), której wszystkie części są silnie toksyczne i mogą doprowadzić do śmierci.

Tlápatl (Kodeks Florentyński)
Na ziemiach Majów rośliną, która wykazuje własności psychotropowe i była wykorzystywana podczas rytuałów jest lilia wodna (Nymphaea ampla), której kwiaty i owoce zawierają substancje halucynogenne.

Lilie wodne na jeziorze Izabal (Gwatemala)
Już w okresie preklasycznym mieszkańcy prekolumbijskiego Meksyku znali własności grzybów z rodziny pierścieniakowatych (Psilocybe mexicana), zwanych teonanácatl w języku nahuatl. 

Grzyby halucynogenne Psilocybe mexicana (fot. Wikipedia)
Sahagún podaje, że zażycie owych grzybów raniło gardła, wywoływało wizje, niekiedy wręcz przerażające bądź ataki śmiechu. Wprowadzało w stan ekstazy, dając wrażenie uwolnienia duszy od ciała.

Teonanácatl (Kodeks Florentyński)
Grzyby halucynogenne znane też były na ziemiach Majów. Na terenie Kaminaljuyu (Gwatemala) znaleziono kamienne rzeźby przedstawiające grzyby. Towarzyszyły im niewielkie żarna, co świadczy o tym, że grzyby najprawdopodobniej ścierano na żarnach i spożywano w postaci sproszkowanej.

  
Kamienne rzeźby przedstawiające grzyby halucynogenne
(Muzeum Popol Vuh w mieście Gwatemala)

Jedną z najsilniejszych substancji halucynogennych uzyskiwano z peyote, rośliny kaktusowej, znanej u nas jako jazgrza Williamsa (Lophophera willamsii) i zawierającej meskalinę.

Peyote (fot. Wikipedia)
Peyote było szczególnie popularne wśród mieszkańców północnego i zachodniego Meksyku, gdzie nadal jest stosowane przez Huicholi podczas ich praktyk religijnych. Peyote wywołuje halucynacje, intensywne zmiany nastroju i stany ekstazy.

Naczynie ceramiczne ozdobione peyote
(Narodowe Muzeum Antropologii w mieście Meksyk)
Jest również bardzo prawdopodobne, że Majowie stosowali toksyczną wydzielinę, produkowaną przez gruczoły ropuchy Bufo marinus. Wydzielina ta wywołuje silne halucynacje, nadmierne ślinienie się, drgawki, arytmię serca, wzrost ciśnienia, konwulsje i może prowadzić nawet do śmierci.

Kamienna rzeźba przedstawiająca ropuchę Bufo marinus
(Muzeum Popol Vuh w mieście Gwatemala)
Za środek o działaniu psychoaktywnym uważany był również tytoń (Nicotiana rustica), choć dotyczyło to jedynie zażywania go w dużych dawkach, co mogło – jak podaje Sahagún – wywołać dezorientację, intensywne halucynacje i majaczenie. W mniejszych ilościach tytoń stosowany był jednak także dla przyjemności. Przedstawiciele azteckiej elity palili tytoń podczas spotkań. Sproszkowany tytoń zawijano w liście kukurydzy lub w trzcinę, tworząc rurkę. Hiszpanie, którzy dotarli na wyspę Cozumel w 1518 roku również wspominają, że Majowie poczęstowali ich dziwnymi rurkami, które podczas palenia wytwarzały delikatny aromat. W świecie Majów tytoń miał magiczne moce i był lubiany przez bogów, a zatem składano go bogom w darze. Zwinięty w rurkę tytoń, przypominający nasze cygaro, był jednym z atrybutów tak zwanego boga L, związanego ze światem podziemnym.

Wizerunek boga L palącego tytoń
(Świątynia Krzyża, Palenque, Meksyk)
W Kodeksie Madryckim natomiast znajdujemy również wizerunki innych majańskich bogów: deszczu, kukurydzy i śmierci, a nawet najwyższego boga Itzamnaaj, z zapalonymi cygarami w ustach.

  
Wizerunki majańskich bogów palących tytoń (Kodeks Madrycki)

Sproszkowany tytoń mieszano też z odrobiną wapna i przeżuwano powoli, podobnie jak liście koki na ziemiach Ameryki Południowej. Dodawało to siły, uśmierzało ewentualne bóle, gasiło pragnienie. Mieszankę taką noszono zazwyczaj w niewielkich tykwach, choć przedstawiciele majańskiej elity mieli do tego celu specjalne naczynia ceramiczne w formie spłaszczonych buteleczek, z których sproszkowany tytoń wydobywano przy użyciu cienkich szpatułek.

 
Naczynia ceramiczne Majów, służące do przechowywania sproszkowanego tytoniu,
zmieszanego prawdopodobnie z odrobiną wapna
(Narodowe Muzeum Antropologii w mieście Meksyk,
El Gran Museo del Mundo Maya w Meridzie)

Chociaż wszelkie substancje o własnościach psychoaktywnych związane były z rytuałami, wizjami i kontaktem z bóstwami, to w znacznie mniejszych dawkach stosowano je również w lecznictwie. Najlepszym tego przykładem jest właśnie tytoń, który służył jako środek leczniczy na astmę, dreszcze, gorączkę, choroby oczu i skóry, infekcje, bóle zębów i głowy oraz przy ukąszeniach przez insekty, a nawet węże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz