poniedziałek, 16 lipca 2012

Bliskie spotkania ze zwierzakami :-)

Zwiedzając ruiny miast Majów warto również rozejrzeć się dokoła na otaczającą nas przyrodę. Nawet gdy czasami wydaje się, że jesteśmy zupełnie sami, to w rzeczywistości możemy być obserwowani. Okazuje się bowiem, że często spotykamy na swej drodze najróżniejsze zwierzęta, które mają prawo pozostać na terenach zamieszkiwanych przez swych przodków, pamiętających jeszcze najwspanialsze czasy majańskich królestw. O wielkim znaczeniu fauny dla dawnych Majów świadczy fakt, że w imionach władców i innych przedstawicieli elity z okresu klasycznego bardzo często spotykamy nazwy zwierząt. Z pewnością większość zwierzaków zamieszkujących obecnie tereny stanowisk archeologicznych nie przejmuje się zbytnio turystami, ale zawsze znajdą się wyjątki. Ciekawskie czarne małpy wyjce, zwane przez Majów ba’tz’, z zainteresowaniem spoglądają z góry na zwiedzających malownicze ruiny Yaxha, położone w Peten, nad jeziorem o tej samej nazwie. Niekiedy nawet śledzą nasze ruchy, przeskakując z gałęzi na gałąź i z drzewa na drzewo.
Małpa wyjec ba'tz' w Yaxha (Gwatemala) (fot. Boguchwała Tuszyńska)
Przy wejściu na teren ruin Copan witają nas piękne ary żółtoskrzydłe – mo’. Ich obecność tutaj jest wręcz konieczna i w pełni uzasadniona. Miejsce Mo’ Witz (Wzgórze Ary) jest często wspominane w inskrypcjach z Copan, tamtejsze boisko do gry w piłkę ozdobiono kamiennymi wizerunkami ary, no i oczywiście mo’ pojawia się w imieniu założyciela dynastii Copan – K’inich Yax K’uk’ Mo’.

Ara żółtoskrzydła mo' w Copan (Honduras) (fot. Boguchwała Tuszyńska)
Indyki pawie, zwane przez Majów kutz, z wielobarwnymi piórkami połyskującymi w promieniach słońca przechadzają się po Calakmul. Tutaj, na obszarze Rezerwatu Biosfery, wiodą spokojne życie.

Indyk pawi kutz w Calakmul (Meksyk) (fot. Boguchwała Tuszyńska)
Pośród ruin Tikal baraszkują zabawne ostronosy, zwane w Meksyku coati lub aguti, a w Gwatemali – pizote. Dawni Majowie określali je słowem chi’k. Obecność turystów jest im zupełnie obojętna i nie przeszkadza w codziennym poszukiwaniu pożywienia.

Ostronosy chi'k w Tikal (Gwatemala) (fot. Boguchwała Tuszyńska)
Jednak na spacer po Tikal wybrały się nie tylko ostronosy. W jednym z tzw. Kompleksów Piramid Bliźniaczych, spod zeschniętych liści wyłoniła się czarna włochata tarantula, w języku Majów – chiwoj.

Tarantula chiwoj w Tikal (Gwatemala) (fot. Boguchwała Tuszyńska)
Spotkanie z tarantulą nie należy z pewnością do najprzyjemniejszych, zwłaszcza gdy nie jesteśmy miłośnikami pająków. Warto więc patrzeć pod nogi i zwracać uwagę również na powalone pnie drzew. Niekiedy w takim starym pniu może sobie uciąć poobiednią drzemkę wąż boa, o czym przekonałam się w Nim Li Punit. Majowie określali węże słowem chan.

Wąż chan w Nim Li Punit (Belize) (fot. Boguchwała Tuszyńska)
Dawni Majowie musieli niewątpliwie walczyć z plagami szarańczy wędrownej – zwanej sak’ – niszczącej ich uprawy. Zaledwie kilka lat temu taka plaga nawiedziła również tereny obecnego Salwadoru. Miejmy nadzieję, że ten jeden przybysz, którego napotkałam na terenie ruin San Andres, jedynie się zabłąkał lub chciał po prostu zwiedzić miasto.

Szarańcza wędrowna sak' w San Andres (Salwador) (fot. Boguchwała Tuszyńska)
Niektóre zwierzaki, choć wyglądają na pozór groźnie, są zupełnie łagodne. Iguana – huh w języku Majów – przypominjąca nieco prehistorycznego gada, jest w rzeczywistości bardzo płochliwa. Zgodziła się jednak pozować mi do zdjęcia na budowli Grupy Północnej w Palenque, gdzie zażywała swej codziennej kąpieli słonecznej.
Iguana huh w Palenque (Meksyk) (fot. Boguchwała Tuszyńska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz